Jesień hula po parku, lawiruje listowie
Barw złocistych, czerwieni huragan
W oka mgnieniu liść każdy, swą historię opowie
Z przemijania jak cieniem się zmagał
W soku drzewa uśpiony, wśród zimowej zadumy
Rozmyślania o życiu już snuje
Kiedy wiosną i latem, wzbudzał będzie poszumy
Wiatr flecista, co w chórze wtóruje
Sen to błogi, radosny – wiosna jeszcze w oddali
Tyle darów Bóg – Dawca szykuje
W nieco chłodnym skupieniu, na marzeniach fali
Tak do życia się uczty gotuje
Wreszcie w pąk zamieniony jak królewicz baśniowy
I w gałązki kołysce pieszczony
Pęka z krzykiem radości, by powitać świat nowy
W sióstr i braci objęciach wtulony
Soczystością barwiony, ciekawością bujany
Jakimż cudem jest dzieło istnienia
Roztańczony, szczęśliwy, w tym, że jest – zakochany
Słońca wasal, a nam dawca cienia.
Blaknie jego młodzieńczość, w czas letniego upału
Coraz smutniej piosenki swe śpiewa
Chciałby tak iść bez końca, bez żadnego umiaru
Ciągle istnieć, a tu? – “trza” spaść z drzewa
Jeszcze uwierzyć nie chce, płacze w różne kolory
Tyle piękna jest wokoło, czas odejść
Pyta z trwogą – dlaczego…? gotów przylgnąć do kory
Wyrwać chce się z niebytu objęć
Lecz jak wszystko co żyje, tyle że w różnym czasie
Musi poddać się prawom natury
Liść z nostalgią opada, cichuteńko łka gasnąc
Z matką ziemią spogląda do góry
To już koniec historii, maleńkiego listka
Co radosny, to smutny ton trzymał
Już następny na wiosnę się do życia przeciska
A ten pierwszy? – cóż… “kima i kima”